PRESS

Okładka magazynu HIGH 08'. Za aparatem Wzorek, zdjęcie wygląda spektakularnie ale w rzeczywistości zaraz za tym płotkiem przebiega trasa z której zrobiłem ollie. W każdym razie wyszło zajebiście, bardzo lubię tą okładkę.
Okładka magazynu Snowboard 09'. Zdjęcie zrobione przez Yarrka w Silveretcie, wracaliśmy już na kwatere po całodniowej sesji na bc, kiedy Yarrek zuważył plamę słońca padającą na mini line między skałami. Długo nie trzeba było mnie namawiać :)

WYWIAD WOJTEK PAJĄK (snowBoard MDS nr 47/2010, Foto: Yarrek)
jak było, jak jest, jak będzie...
 
Ostatni raz, na łamach naszego magazynu, pogadaliśmy sobie ponad 7 lat temu... Jak ten czas leci, heh! Wtedy Wojtek był jednym z najlepszych snowboarderów w Polsce. Do dziś nic się w tej kwestii nie zmieniło. Ale zmieniło się wiele w życiu Wojtasa, w priorytetach, w jego podejściu do snowboardingu...
Ciekawe, jak teraz odnosi się do swoich wypowiedzi sprzed 7 sezonów?
 
MDS: Podobno George Michael jest w mega szoku, gdy ogląda swoje teledyski z lat 80-tych. Nie chce uwierzyć, że wstawiał taką tandetę. To jest ryzyko, z którym trzeba się liczyć, spoglądając wstecz na swoje osiągnięcia. Czy masz z tym problem, podobny do rozterek George'a, czy wręcz przeciwnie – jest Ci z przeszłością całkiem nieźle?

Wojtek: Tak samo jak George jestem w szoku, spoglądając na swoje nagrywki sprzed lat, i myślę, że każdy doświadcza dokładnie takiego samego uczucia obserwując swoją przeszłość. Czas leci nieubłaganie, zmienia się moda, trendy, sprzęt, fryzura... Dla mnie osobiście taka retrospektywa jest czymś szalenie motywującym i tak naprawdę pokazuje mi, kim teraz jestem i czego się nauczyłem. Myślę, że pod tym względem George się ze mną zgodzi. Spytaj go.
 
MDS: W takim razie przygotowałem kilka ciekawych cytatów z naszej rozmowy, którą opublikowaliśmy w MDS-ie jakieś 100 lat temu, a które świetnie odzwierciedlają Twoje ówczesne poglądy na istotę życia, nasze miejsce we Wszechświecie i takie tam codzienne sprawki. Przygotuj się na konfrontację z przeszłością ;).

tl_files/zawartosc/materialy redakcyjne/wojtek 
pajak/Wojtek_Pajak_1.jpg


O SOBIE: „Jestem zupełnie normalnym gościem. (...) Jak nie mam zajęć na uczelni, to siedzę w Bielsku i pomagam rodzicom w prowadzeniu firmy. Oczywiście zajmuje się też dystrybucją Arcisa, bo przecież trzeba gdzieś pieniążki zasiać, żeby później móc je pozbierać.”
Wydaje mi się, że nadal jestem zupełnie normalny :). Może trochę bardziej poważny i skoncentrowany na swoich celach. Minęły już czasy studiowania i ostrego imprezowania, a zaczęło się poważne życie rodzinne. Jak zapewne większość z Was już wie, mam wspaniałą żonę Madzię oraz 4,5 letniego syna Jaśka. W pewnym sensie stanowi to wejście w dorosłe, rodzinne życie, co pozwoliło mi też ewoluować na snowboardzie. Stałem się bardziej odpowiedzialny, zacząłem planować cały sezon z wyprzedzeniem i w końcu znalazłem to, do czego chcę dążyć, jasno określony cel - freeride. Poza życiem rodzinnym i snowboardem, mój czas wypełnia praca. Aktualnie zajmuję się internetową sprzedażą produktów Arcis oraz organizacją Majówki Snowdays 2010. Szczegóły już wkrótce w sieci.
 
O EKIPIE: „Wygląda całkiem spoko, choć nie jest już tak samo jak kiedyś (...).”
Tutaj troszeczkę się pozmieniało. Kiedyś koncentrowałem się na zawodach, jeździłem wszędzie, gdzie tylko się dało, gdzie było coś do wygrania. Teraz skupiam się raczej na filmowaniu i wyjazdach na zdjęcia, chociaż nadal mam 3-4 imprezy w kalendarzu, na których staram się konsekwentnie pojawiać. Dlatego stworzyły się jakby 2 ekipy, z którymi jeżdzę. Pierwsza to media, fotografowie i filmowcy, do których należą Herman, Wzorek, Yarrek, Rafał, MepTv, R5. Druga to riderzy, z których najbardziej cenię sobie Kamela, Breloka, Gniazda, Kubę Dytkowskiego i braci Wolaków. Obie ekipy są jedyne w swoim rodzaju i chociaż zadania mamy inne, to dążymy wspólnie do jednego, nadrzędnego celu - propagowania snowboardingu w Polsce.

tl_files/zawartosc/materialy redakcyjne/wojtek 
pajak/Wojtek_Pajak_5.jpg
 
O FORMIE: „Jestem w świetnej formie, zarówno na desce, jak i w barze.”
Moja wypowiedź sprzed 7 sezonów w dalszym ciągu jest aktualna :). Jednak muszę przyznać, że obecnie zdecydowanie bardziej jestem aktywny w sporcie. Przykładem może być piłkarska liga Orlik, którą założyliśmy wraz z innymi snowboarderami w Bielsku. Na razie mamy 2 drużyny, ale planujemy 4 w przyszłym sezonie. Gramy co tydzień, prowadzimy statystyki i część gości naprawdę wkręciła się w ten projekt. Do tego dochodzi tenis, którego nadal nie odpuszczam, choć ostatnio Marek Doniec nieoczekiwanie mnie uświadomił - muszę popracować nad backhendem oraz drugim serwisem i będzie dobrze. Zacząłem też regularnie uczęszczać na siłownię. Regularność skończyła się jednak, gdy wszedłem w posiadanie PS3 :). Ogólnie oceniam swoją mentalność na 27, ciało na 18, a twarz na 15 lat. Więc wydaje mi się, że spoko. A co do formy imprezowej, to różnie to bywa - raz lepiej, raz gorzej.  
 
O SNOWBOARDINGU: „W snowboardingu, przede wszystkim, liczy się dla mnie dobra zabawa z przyjaciółmi, walka z własną psychiką i ze swoimi słabościami, ciągłe próbowanie czegoś nowego, jeszcze bardziej nienormalnego, podróżowanie, imprezowanie, ból, wybite zęby...”
Generalnie, zgadzam się z tą wypowiedzią. Ładnie to wtedy ująłem. W zasadzie dodałbym jedynie to, że aby coś osiągnąć w jakiejkolwiek dziedzinie życia, trzeba być mega zdeterminowanym i uparcie dążyć do realizacji wyznaczonych celów.
 
O STYLU: „Dla niektórych ważniejsze jest ciułanie punkcików i zajmowanie odległych miejsc na zawodach dla robotów w Ameryce Południowej. Osobiście wolałbym złamać sobie nogę - odpukać - na jakimś zajebistym railu, lub pójść z chłopakami na dobrą imprezę.”
Ze snowboardem jak z życiem, cały czas uczysz sie czegoś nowego, przewartościowujesz swoje priorytety, zmieniasz styl ubierania, słuchasz innej muzyki, itp. W jakimś momencie zaczynasz się nudzić pewnymi schematami i zastępujesz je innymi, bardziej odjechanymi. Dla mnie stało się jasne, że chcę jeździć backcountry i freeride, kiedy zacząłem przewijać parkowe i streetowe party w filmach. Kiedyś robiłem zupełnie na odwrót - przewijałem freeride'owe sceny, bo uważałem, że to banalnie proste zjechać sobie ze szczytu i po drodze zaliczyć dropa z jakiejś skałki. Zmieniłem zdanie po pamiętnym wyjeździe do Flumsenbergu, jakieś 3 lub 4 lata temu, gdzie tak naprawdę zrozumiałem, co tak fascynującego jest w BC. Otóż, po pierwsze, to na co patrzysz z dołu, czy na ekranie TV, w rzeczywistości, stojąc na górze wygląda zupełnie inaczej. Hardkorowo. Po drugie, wyznaczanie trasy w takich warunkach staje się zadaniem wręcz topograficznym. Praktykuje się na przykład robienie fotki ściany, którą chcesz zjechać i planowanie lajna na podstawie zdjęcia. Jednak stojąc na górze zaczynasz się zastanawiać, czy to pod tobą, to jest ten malutki drop, który widziałeś na zdjęciu, bo z góry wygląda jak 15. metrowa przepaść. Perspektywa jest złudna. Po trzecie, uczucie, jakie daje dobrze zjechany lajn, przewyższa wszystkie inne, jakie dane mi było przeżyc na desce.
 
tl_files/zawartosc/materialy redakcyjne/wojtek 
pajak/Wojtek_Pajak_4.jpg

O POLSKIM FRISTAJLU: „Moim zdaniem prawdziwy polski freestyle tworzy niewielkie grono osób, bo nie wszyscy tak naprawdę kumają, co to jest freestyle...”
Wszyscy snowboarderzy jeżdżący w Polsce na miękkich deskach tworzą polski freestyle. Ubolewam jedynie nad tym, że w Polsce nie ma warunków do zawodowego uprawiania snowboardu. Nie mamy pajpów, snowparków, a co najważniejsze, nie mamy dobrych zim. W związku z tym, snowboard, uprawiany zawodowo, stał się w Polsce sportem elitarnym i niewielu jest w chwili obecnej młodych, dobrze rokujących zawodników. Nie wynika to w żadnym razie z braku umiejętności, ale z braku zaplecza do uprawiania snowboardingu. Z przykrością muszę stwierdzić, że Polska nigdy nie będzie miała swojego Shauna White'a. Za to może będzie miała Rooneya albo Benzeme, bo Orliki ruszyły.
 
O POLSKICH MIEJSCÓWKACH: „Nie ma (...) gdzie jeździć - to jest największa zmora naszego snowboardingu, nie tylko w Bielsku, ale w całej Polsce. Zamiast jeździć w Szczyrku, gdzie można się jedynie pościgać z narciarzami na „świetnie” przygotowanych trasach, lepiej pojechać 50 km dalej, na Wielką Raczę na Słowacji - na pajp, quarterpipe, dobre kickery, rurki i 4-osobowe krzesełka.”
Jest to przerażające, ale w dalszym ciągu to spostrzeżenie jest aktualne. Byłbym jednak hipokrytą twierdząc, że nic, zupełnie nic w tej kwestii się nie dzieje. Mamy kilka dobrych snowparków, które wbrew wszystkiemu i wszystkim, co roku wprowadzają nowe figury, zmieniają layout i kreatywnie podchodzą do sprawy. Mam tu na myśli Billabong Snowpark w Szczyrku i Village Park w Zieleńcu. Oba "riders owned". Tym pierwszym zajmuje się Grzesiek Jękot, który przez wszystkie lata spędzone na snowboardzie obserwował, jak wyglądają snowparki w Europie, czy USA i wszystkimi możliwymi środkami stara się przeszczepić jak najwięcej z tych wizji na nasze lokalne podwórko. Drugim parkiem opiekuje się znany wszystkim Stachu, który jest uparty jak wół i jak sobie coś postanowi, to na pewno to zrobi. A to, że nadal aktywnie jibbuje, tylko pomaga mu w wymyślaniu coraz to dziwniejszych przeszkód. Jak jest pozytywne nastawienie, to się da! Aha, zapomniałem dodać, że Jęki też nadal uprawia snowboarding - jeszcze nie skończył.
 
O ZAWODACH: „Nie ma w Polsce (...). Oczywiście poza glinianymi pajpami, których u nas pod dostatkiem. Ewenement na skalę światową - gratulacje!”
Przede wszystkim, teraz na zawody jeżdżę "bo chcę", a nie "bo muszę". To powinno być motto każdego, kto bierze udział w jakichkolwiek zawodach. W Polsce koncentruję się na największych eventach, czyli BFF, które od zeszłego roku ma rangę zawodow TTR, oraz Fiat BA, ktore z kolei są imprezą invitational, z wieloma riderami z Europy. Poza tym, co roku staram się być na SnowJam Martina Cernika w Czechach, finale edycji Skoc Sy na Słowacji oraz Sony Ericsson Snowboar Fest w Drienicy. W tym sezonie chciałbym też pokazać się na Wangl Tangl w Mayerhofen.
 
O IMPREZACH: „Lubię dobrze się zabawić i nie będę się z tym krył. Rodzice i tak wiedzą, że piję. Przecież jestem młodym chłopakiem, który korzysta z życia ile się da.”
Co tu dużo gadać, każdy lubi imprezować. Zauważyłem jednak, że z wiekiem coraz bardziej zaczynasz pojmować imprezę, jako jeden lub dwa stracone dni, podczas których toczysz ciężką i nierówną walkę z kacem. No więc, przed każdą imprezą zastanawiam się ze dwa razy, czy warto? Napewno nie dopuściłbym do tego, żeby pójść w tango na dzień przed sesją foto w St. Anton, albo jakimiś zawodami. A kiedyś nie stanowiło to problemu. 

tl_files/zawartosc/materialy redakcyjne/wojtek 
pajak/Wojtek_Pajak_6.jpg
 
O TRIKACH: „Nie lubię zbyt dużych rotacji, wolę nadrabiać stylem i trudnością. Nie lubię też backside rodeo - za dużo akrobatyki. Natomiast bardzo imponują mi wszystkie 180-tki, bo wcale nie jest to taki łatwy trik.”
Diabeł tkwi w szczegółach. Z biegiem czasu zauważy to każdy. Nie wystarczy najechać na kicker i zakręcić ile fabryka dała. Owszem, może i uda się odjechać taki skok, ale tylko 1 na 50. Ważne jest to, w którym momencie się wybijasz, w jakiej płaszczyźnie, z krawędzi czy z płaskiej deski, z wyprostowanym tułowiem, czy z lekko pochylonym. Czy przed wybiciem robisz duży, czy mały łuk - kontrrotację. Od tego, w jakim stopniu opanujesz te niuanse, zależeć będzie twoja skuteczność i styl. Oczywiście, żeby zacząć to wszystko kumać i kontrolować musisz dużo, bardzo dużo skakać.
 
O MUZIE: „Słucham wszystkiego. Kiedyś byłem zagorzałym fanem hip hopu, ale już mi przeszło.”
A teraz...sami zobaczcie: Metronomy, The Ark, HBMS, Justice, Junior Boys, Whitest Boy Alive, Datarock, Nouvelle Vague, Miike Snow, Poni Hoax etc.
 
O FILMACH: „Założyłem z Markiem Sąsiadkiem wytwórnię filmową LIK DIK. To taka zajawka z dzieciństwa.”
Od czasów pamiętnego Yelonka stajnia Lik Dik pozostaje w stanie śpiączki. Głównie z przyczyn techniczno- organizacyjnych. Po prostu jadąc w góry każdy z nas chce jak najwięcej pojeździć i nie zawsze ma ochotę na kręcenie materiału. Również dlatego, że każdy z nas poszedł trochę inną drogą. Sąsiad kręci z Friends for Friends, Kamel dużo czasu spędza z młodymi kosiarzami z BSS, a ja w tym sezonie koncentruję się na konkretnym przejeździe dla MepTv. Ot i tyle. Nie wykluczamy jednak, że tej zimy zmontujemy kilka odcinków śnieżnego show. Kamerę już mamy.
 
O SZACUNKU: „Dla mnie największym koniem jest Matys.”
Szacunkiem dażę każdego, kto mnie nim obdaża. Wiele jest osób, które mógłbym tu wymienić, chociażby Kamela, Breloka czy Gniazda - ze snowboarderów, braci Karpielów i Marka Dońca - z freeskierów. Każdy, z kim miło spędzam czas i dobrze się bawię, zasługuje na mój szacunek. Jeżeli chodzi o tych, którymi się jaram i na których chciałbym się wzorować, to są nimi: Nicolas Muller, Travis Rice, John Jackson i Jeremy Jones. Każdy z nich prezentuje coś, do czego chcę dążyć. Nicolas - nieprawdopodobny flow w puchu i kreatywne wykorzystanie terenu, Travis - innowacja i kompletny brak strachu, John - swoboda i naturalność, Jeremy - totalne poświęcenie i profesjonalizm.
 
tl_files/zawartosc/materialy redakcyjne/wojtek 
pajak/Wojtek_Pajak_3.jpg

O MARZENIACH: (Wojtek fantazjował, jak chciałby być zapamiętany) „(...) Że miałem piękną żonę i 3 sportowe fury, 2 domy, pałac, daczę na Hawajach i helikopter. Chciałbym też żeby napisano, że byłem dobrym kumplem dla moich kumpli i wspaniałym ojcem dla moich dzieci.”
Moje marzenia sprzed 7 lat naprawdę się spełniły. Mam piękną żonę Madzię i wspaniałego małego Jaśka — no, już nie taki on mały, bo cztery i pół latka stuknęło. Mam również samochód i kota Młotka... Czego chcieć wiecej? Alaska? Tak... Moim marzeniem zawsze była i nadal jest Alaska. To jest mój nadrzędny cel. Wszystkie pozostałe prowadzą właśnie do niego.
 
O PRZYJEMNOŚCIACH: „A jak już wszystko mam za sobą, to idę do Kamela, do knajpy, na piwko i grzane winko.”
Lubie posiedzieć sobie przed kominkiem, z kocykiem na kolanach, głaszcząc kota. W cieplejsze, letnie dni większość czasu spędzam na wyglądaniu przez okno na osiedle. W tym celu rozkładam starannie kocyk na parapecie, opieram się na nim łokciami, patrzę i dumam. Lubię również siedzieć na ławce w parku i karmić gromadzące się tam ptaszyska, w szczególności gołębie. Z innych przyjemności, nie odmawiam sobie również dobrego podwieczorku i kawki z odrobiną Amaretto. A jak już się znudzę tymi zajęciami, to użądzamy sobie zawody gilgotkowe z Jaśkiem ;).

tl_files/zawartosc/materialy redakcyjne/wojtek 
pajak/Wojtek_Pajak_2.jpg
 
O SPONSORACH: „Ze sprzętem nie mam większych problemów (...). Wszystko ładnie się kręci.”
Obecnie jeżdżę dla 4 marek: Ride, Dragon, Volcom i Dakine. Bardzo jestem zadowolony ze współpracy z nimi i mam nadzieję, że z drugiej strony wygląda to tak samo. Razem z Ride Snowboards organizujemy w tym roku Ride Spoty, gdzie każdy będzie mógł z wyprzedzeniem zamówić deskę Ride do testów, w wybranym przez siebie miejscu. Po przyjeździe na stok sprzęt będzie już oczekiwał w wypożyczalni, a jazdę na nim uprzyjemni muzyka z gramofonów. Ja również będę brał udział w Ride Spotach - będę doradzał w doborze sprzętu, w ustawieniach wiązań, dopasowaniu butów, etc. No i naturalnie będę jeździł w parku, z największymi zapaleńcami. Najbliższa edycja już 21 stycznia w Zieleńcu, następnego dnia w Ustroniu (dokładne info o Ride Spotach znajdziecie na stronie naszego Magazynu — dop. red.). Kolejnym ciekawym eventem w tym sezonie niewątpliwie będzie ogólnoświatowy cykl zawodów Volcom pod nazwą Peanut Butter and Rail Jam, którego jeden z przystanków będzie miał miejsce 28 stycznia w Białce Tatrzańskiej. Oczywiście bądę tam na miejscu i zapraszam wszystkich na całodzienny chillout w parku.

mieszka w: Bielsko - Biała;
urodzony: Katowice;
na desce od: 1994;
ulubiona miejscówka: Arlberg / Austria;
best trik: Cab 9;
ulubiony trik: Bs 180;
deska: Ride Society 57, Ride Slack Country 61;
stance: goofy;
sponsorzy: Ride, Dragon, Volcom, Dakine.

snowBoard MDS nr 47/2010 (Foto: Yarrek)